HFM

artykulylista3

 

432 Evo Aeon Music Server

058 063 Hifi 7 8 2023 005
Czasem mam już dosyć czyszczenia igły gramofonowej i nachodzi mnie dzika chęć zanurzenia się w bezgranicznie bogatym i krystalicznie czystym morzu plików cyfrowych. Ale takie podobno nie istnieje… Uważam jednak, że próbować warto. Jednocześnie od razu prostuję, że z tym wyparciem analogu to oczywiście Was podpuszczam.

Marka 432 Evo działa od 2013 roku. Jej siedziba mieści się w belgijskim Wetteren. Patrząc na aktualny katalog serwerów muzycznych, można doświadczyć chwilowej dezorientacji, bo wszystkie wyglądają… tak samo.






 Zunifikowane kształtem i rozmiarami, mają nawet takie same fronty, dumnie opisane „432 Evo Reference Music Server”, bez oznaczenia modelu. Z prawej widać jeszcze okrągły płaski włącznik, z lewej – szczelinę napędu i mały przycisk poniżej. Tyle. Podoba mi się ten styl, tym bardziej że serwery o szerokości 43,5 cm wyglądają bardziej jak napędy CD niż komputery. Pozbawione wyświetlaczy fronty o lekko zaokrąglonych narożnikach z klasą komponują się ze sprzętem towarzyszącym. Czarne albo srebrne wykończenie ułatwia to jeszcze bardziej. Strojniej wyglądają radiatory tworzące boki głębokiej na ponad 30 cm obudowy.


Budowa
Urządzenia nie wyposażono w aktywną wentylację, ale też nie nagrzewa się ono istotnie. Serwer ma pracować 24/7 i bez problemu daje radę.
Żaden z modeli 432 Evo nie jest po prostu komputerem z nakładką programową. Są znacznie bardziej złożone i rozbudowane, choć podstawą pozostaje oczywiście komputerowa płyta główna. W Aeonie wybór padł na Asusa ASRock, którego wyposażono w czterordzeniowy procesor Intel Pentium Silver J5040 oraz 8 GB RAM-u. BIOS płyty dezaktywowano i zastąpiono autorskim oprogramowaniem linuksowym, umożliwiającym pożądaną konfigurację oraz zapewniającym rozwój platformy.
Pamięć masową zapewnia dysk SSD, standardowo o pojemności 2 TB, jednak z opcjami powiększenia do 4 TB lub do 8 TB (maksymalnie). Ja zdecydowałem się na wariant środkowy. Dyski są mocowane za pośrednictwem antywibracyjnych podkładek. Serwer pozwala na przechowywanie plików nie tylko na wbudowanym dysku wewnętrznym, ale także na zewnętrznych pamięciach USB, podłączanych do dwóch par gniazd USB 2.0 i USB 3.0. Poza tym można korzystać z zasobów sieciowych na urządzeniach NAS oraz z serwisów streamingowych, do czego służy połączenie przewodowe LAN (RJ-45). Pozostałe widoczne na tylnej ściance gniazda są typowo komputerowe (HDMI, DVI, porty myszy i klawiatury) i nie będą używane.

058 063 Hifi 7 8 2023 001

 

432 Evo Aeon. Albo Standard,
albo… Hi-End – wyglądają
tak samo.

    


O ile w przypadku recenzowanego w „HFiM” 5/2022 modelu Standard wyjście sygnału zrealizowano na niebieskim USB, o tyle wyższe modele, a w tym Aeon, wyposaża się w osobną kartę dźwiękową z dwoma wyjściami USB Audio. Oznaczona logiem SOtM, jest montowana w specjalnie dla niej przeznaczonym slocie i współpracuje z oddelegowanym do jej obsługi precyzyjnym zegarem. W praktyce korzysta się z jednego z gniazd, a wokół sygnału wyjściowego dzieją się wszystkie opisane poniżej zabiegi. Przy każdym z gniazd znajduje się mały włącznik, odcinający zasilanie przez USB.
432 Evo Aeon Music Server jako element toru hi-fi funkcjonalnie jest napędem plików z wyjściem USB. Ale dzięki temu, że jest także Roon Core’em, może przesyłać pliki przez sieć lokalną do urządzeń Roon Ready. W żaden sposób nie wpływa wtedy na parametry odtwarzania. Tak mogę słuchać na jednym z moich domowych systemów, w skład którego wchodzi Arcam Solo Uno, w Roonie widoczny jako strefa. Całą robotę związaną z dekodowaniem sygnału, w tym MQA, wykonuje wtedy Arcam. Oczywiście w przypadku Roona istnieje możliwość zintegrowania z serwisami Tidal i Qobuz, a także odtwarzania radia internetowego. Alternatywną opcją jest Logitech Media Serwer (LMS), z którego jednak nie korzystałem.
Aby zaprezentować wszystkie swoje talenty kształtowania brzmienia, 432 Evo Aeon Music Server musi był podłączony do DAC-a przez USB. Stąd modele różnią się od siebie, szczególnie w aspekcie budowy wyjścia USB i jego zasilania, ale także algorytmów oprogramowania. Zarządzenie serwerem odbywa się przez Vortex Box. Jest to przeglądarkowa witryna serwera, dostępna po jego numerze IP. Zawiera zakładki służące do ustawiania funkcji sieciowych, systemowych, trybu odtwarzacza, tworzenia backupu, aktualizacji oprogramowania oraz instalowania rozszerzeń. Dokładne omówienie wszystkich opcji zajęłoby zbyt dużo miejsca. Wspomnę jedynie o możliwości uruchomienia na platformie 432 Evo dodatkowego oprogramowania Minim Server, które będzie udostępniać zgromadzone na nim pliki jako NAS innym urządzeniom pracującym w trybie UPnP, a więc nie tylko przez protokół Roon/RAAT.
Od mojego poprzedniego spotkania z 432 Evo Standard w sferze obsługi zaszła spora zmiana i wprowadzono nowy program Extremo Player. Zastąpił on wcześniejszy Player, przy czym poprzednik zachował swoją zakładkę w menu, więc dobrze się chwilkę skupić i w tym zorientować. Oba programy nie są de facto odtwarzaczami, ale służą do konfiguracji trybu odtwarzania. Rolę odtwarzacza programowego, przypominam, pełni Roon. Oba Playery – poza innym logo – wyglądają prawie bliźniaczo, a różnice sprowadzają się do rozwijanych opcji SQi (Sound Quality Improved), czyli dostępnych filtrów cyfrowych. Generalnie trzeba po prostu korzystać z Extremo Playera.

058 063 Hifi 7 8 2023 001

 

Szczelina ładowania napędu
TEAC-a. Cały proces zgrywania
odbywa się automatycznie.

    


Tryby pracy
Porządkując z grubsza możliwości grania serwerów 432 Evo jako odtwarzaczy plików, warto określić trzy główne obszary regulacji: upsampling, strojenie oraz SQi, które determinują tryby działania. Najbardziej purystyczny jest bit-perfect – ustawiamy wszystkie główne opcje na „disabled” i gotowe. Nie wykluczam, że wiele osób się do tego ograniczy, szczególnie kiedy będą korzystać z plików różnej jakości, tak by tę jakość zachować i różnicować, a odpowiednią klasę brzmienia zawierzyć DAC-owi USB. Sam korzystam z takiej opcji dość chętnie, chociaż lubię ją okrasić dobrym filtrem SQi.
Poważniejsze czary zaczynają się od upsamplingu. Extremo Player proponuje szereg gotowych ustawień bit/kHz: 16/44,1 i 16/48 oraz zakresy od 32/88,2-706,6 do 32/96-768 (w krokach x2). Inną opcją jest wielokrotność oryginalnej częstotliwości próbkowania: x2, x4 i x8. Producent zaleca stosowanie upsamplingu do maksymalnej częstotliwości obsługiwanej przez podłączony przetwornik c/a, ale też uwzględnienie jakości plików. Jeśli jest to poziom CD 44,1 kHz, to lepszy będzie wybór wielokrotności tej wartości, a nie wielokrotności 48 kHz. Czyli np. dla DAC-a w McIntoshu C53 i plików zgranych z CD byłyby to 32 bity/352,8 kHz. W przypadku wątpliwości zalecanym ustawieniem jest 32/192. Zwielokrotnienie próbkowania nie wymaga zmiany strojenia, więc dla jego „czystego” włączenia nie zmienia się ustawień częstotliwości bazowej i docelowej, pozostawiając obie na wartości 440 Hz.

Reklama

Zastosowanie upsamplingu otwiera jednak drzwi do użycia wtyczki 432 Hz, czyli specjalności domu. Pomysł opiera się na takim sterowaniu odtwarzaniem danych, aby uzyskać efekt zwolnienia lub przyspieszenia odczytu, tak jak w gramofonie. Z tą różnicą, że w tym przypadku odbywa się to nie na ucho, a w precyzyjnie odmierzony sposób, uwzgledniający częstotliwość podstawową/wyjściową (do wyboru: 440, 441, 442, 443, 444 i 445 Hz) oraz docelową (415, 426, 426,6, 430,5, 432, 440 i 444 Hz). Uruchomienie pluginu 432 Hz spowoduje więc, że odtwarzanie będzie przebiegać raczej nieco wolniej, ale czasem nieco szybciej niż wyjściowo. W ocenie brzmienia powoduje to słyszalne zmiany, wykraczające poza jedynie wrażenie tempa. Sporo pisałem na ten temat przy okazji 432 Evo Standard i w pełni to podtrzymuję. Warto zwrócić uwagę, że wszystko dzieje się w domenie programowej, a zatem wymaga zachowania płynnej i precyzyjnej obróbki danych. Instrukcja wspomina więc o konieczności prawidłowego ustawienia wielkości bufora danych i ponownie odnosi to do częstotliwości pracy posiadanego DAC-a.

058 063 Hifi 7 8 2023 001

 

Czy to wygląda jak komputer?

    


Strojenie 432 Hz
Przypomnę krótko samą ideę strojenia 432 Hz. Strojenie instrumentów jest wynikiem pewnej umowy, która ma pomóc w uzyskaniu ustalonego standardu brzmienia instrumentów tworzących orkiestrę. Na przestrzeni wieków praktyka zmieniała się dość wyraźnie. Podstawą pozostaje dźwięk A4, grany m.in. przez jedną ze strun skrzypiec (chociaż punktem odniesienia bywały także głosy solistów). W 1959 roku Organizacja Normalizacyjna (ISO) określiła jego częstotliwość na 440 Hz. Takie arbitralne ustalenie nie jest obowiązkiem, jednak znacznie ułatwia muzykom współpracę.
Warto przypomnieć, że w czasie i przestrzeni wartości te wahały się od 392 Hz (XVIII wiek, Francja) do 465 Hz (XVII wiek, Wenecja). Wcześniejsze próby ujednolicenia podejmowano w 1859 roku, kiedy to została ustalona wartość 435 Hz (tzw. diapazon normalny). Skąd więc 432 Hz? Także trochę z historii, bo propozycję przypisuje się Giuseppe Verdiemu, który wytypował ją jako optymalną do strojenia dużej orkiestry. A także z praktyki, gdyż niektóre instrumenty, w tym skrzypce Stadivariusa, brzmiały wtedy najlepiej. Koncepcja zmiany strojenia odwołuje się także do bardzo uznaniowych i pseudonaukowych teorii częstotliwości naturalnych lub synchronizacji z ludzkim organizmem. Czy to jedynie nieprawdziwe założenie? Raczej nie do potwierdzenia. Trudno jednak zanegować przytaczane przez producenta wyniki prób odsłuchowych z udziałem publiczności czy fakty z historii muzyki.
Osobiście uważam, że warto to sprawdzić samemu i ocenić, na ile jesteśmy podatni na te w sumie subtelne zmiany, które dla samego odbioru muzyki mogą się jednak okazać istotniejsze, niż mogłoby się na wstępie wydawać.


Wracamy do trybów
Na tym jednak zabawa się nie kończy. Wspomniane opcje SQi dodają jeszcze szereg filtrów cyfrowych. Poza dość rozpoznawalnymi nazwami typu „linear” czy „minimum phase”, producent aplikuje kilka odmian „Archimago’s imp” czy kilka wersji o imieniu „Extremus”. Niektóre idą według mnie zbyt daleko, np. ponadnaturalnie przebudowują scenę. Ale nie narzekam, raczej chwalę, a szczególnie podobają mi się „minimum phase normal” oraz „Archimago’s imp + evo stage 2”. Ten pierwszy typuję za „analogowość”, drugi – za zaplanowaną i rozbudowaną, ale nie przesadzoną scenę. Z kolei „Extremus stage 3” może być intensywnym i niespodziewanym doświadczeniem dla amatorów mocnych wrażeń przestrzennych i dynamicznych. Na własną ocenę możliwości SQi warto poświęcić sporo czasu, bo czynią one niesłychanie elastycznym i konfigurowanym brzmienie, wydawałoby się, sztywnego cyfrowego źródła.

Reklama


Więcej atrakcji
Czas na dalszy ciąg atrakcji. Serwer wyposażono w szczelinowy napęd TEAC. Służy on do zgrywania płyt CD. Każdy egzemplarz transportu jest selekcjonowany i zanim zostanie zamontowany, przechodzi test zgrania pięciu płyt. Jak się okazuje, bez problemu czyta nie tylko CD, ale także kopie na CD-R. Proces rippowania przebiega w pełni automatycznie, przy czym odpowiednia zakładka do cząstkowej konfiguracji tej opcji znajduje się w Vortex Boksie. Formatem domyślnym zgrywania jest FLAC.
Po prawidłowym rozpoznaniu zawartości płyty zgrywane pliki są odpowiednio nazywane i tagowane; dobierana jest okładka. Te nierozpoznane w bazie danych lądują jako „unknown”, z dziwacznymi obrazkami. Jakiś czas temu zgrałem swoją kolekcję CD do biblioteki plików, korzystając z komputera i odpowiedniego oprogramowania. Mimo że było to bardziej angażujące czasowo, to jednak pozwoliło uniknąć takiego zamieszania. Ale w większości przypadków i dla większości użytkowników opcja automatyczna okaże się bardzo przydatna i wygodna.
Zasilanie serwera opiera się na zewnętrznych urządzeniach liniowych. Producent stawia na sprawdzone SBoostery, które stanowią wyposażenie wszystkich jego serwerów. Do modelu Standard dodawano jeden, w Aeonie są już dwa, o różnym napięciu. W celu uniknięcia pomyłek, wtyczki przewodów oznaczono kolorami: zasilanie 12 V do płyty głównej – żółtym, a 9 V dla karty USB – czerwonym. SBoostery nie są zbyt piękne, więc pewnie wylądują w mniej eksponowanym miejscu. Ale nawet niewidoczne, powinny mieć dobrej jakości przewody zasilające. Dodam, że w przypadku serwera w wersji Master zasilacze są trzy i tym razem już przeniesione do pięknej aluminiowej obudowy. Przyda się wtedy dodatkowa wolna półeczka na stoliku.

 

058 063 Hifi 7 8 2023 001

 

Włącznik główny.

    


Konfiguracja
Przyszło mi recenzować urządzenie, którego wcześniej stałem się posiadaczem. Żeby się odnieść do modelu Standard, uhonorowanego przez redakcję Nagrodą Roku 2023, postanowiłem ponownie go wypożyczyć do bezpośredniego porównania. To znaczy nie literalnie, bo jednak McIntosh C53 – wykorzystywany jako USB DAC i przedwzmacniacz – nie ma dwóch wejść USB, ale przynajmniej mogłem się w miarę sprawnie przełączać. Wymagało to także korzystania z różnych Roon Core’ów, więc na ich dyskach zduplikowałem pliki, których używałem do bardziej precyzyjnych porównań. Te i pozostałe elementy, czyli monobloki McIntosh MC301, monitory ATC SCM-50PSL, a także przewody analogowe Fadel Coherence One i kable LAN oraz USB z katalogu Supry, grały w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 24 m2.

 

Reklama


Słowo wstępu
W czasie recenzowania 432 Evo Standard korzystałem ze wspaniałego przetwornika Brinkmann Nyquist Mk II. Niewątpliwie uwalniał on pełen potencjał serwera. Ale miałem też możliwość porównania jego brzmienia z wejściem DAC-a USB w preampie McIntosha. Przewaga Brinkmanna była wyraźna, czego zresztą można się było spodziewać. Zachwycony potencjałem funkcjonalnym i brzmieniowym 432 Evo Standard, skorzystałem z możliwości sprawdzenia różnych serwerów pod kątem moich preferencji i możliwości. W trakcie porównań modeli Standard i Aeon w torze również znajdował się Nyquist Mk II. Bez większych rozterek pozwolił wskazać recenzowanego dziś Aeona jako faworyta. Teraz z kolei mam okazję wrócić do porównania tych samych modeli 432 Evo z moim przetwornikiem. Nie spodziewałem się innego wyniku, a obecne spostrzeżenia pokrywają się z zapamiętanymi z wcześniejszych pojedynków.
Odtwarzacze 432 Evo pod kątem oceny brzmienia należy rozpatrywać jako transporty plików, czyli źródło sygnału cyfrowego z wyjściem USB. Skupię się na tych rozważaniach, bez wnikania w kwestie jakości w konfiguracji z urządzeniami sieciowymi Roon Endpoint/Ready. Chociaż trzeba powiedzieć, że jako Roon Core – oparty na wyselekcjonowanych komponentach, z dopracowanymi zasilaczami liniowymi oraz z zachowaniem wyjątkowej dbałości o oprogramowanie – Aeon ma też szansę wypaść lepiej od standardowych mini PC.

058 063 Hifi 7 8 2023 001

 

Wyjście USB Audio na karcie
SOtM – podwójne w testowanej
wersji. Gniazda na płycie głównej
niezbędne dla LAN i dla dysków
zewnętrznych..

    


Wrażenia odsłuchowe
W brzmienie modelu Standard wszedłem wyjątkowo łatwo, a to dlatego, że okazało się dla mnie naturalne, pasujące do mojej koncepcji kształtowania systemu, czyli unikania dominacji jednego z elementów, któremu pozostałe muszą się podporządkować lub kompensować jego wady. Szukam więc urządzeń o dźwięku wysokiej jakości, ale także szczególnej kulturze, w której pewna powściągliwość, choć może to nienowoczesne słowo, jest cnotą. Która przyciąga do siebie najlepsze cechy otoczenia na zasadzie dopełniania się, a nie kompensowania. Synergia wymaga jednak pewnej otwartości i elastyczności.
Tak właśnie oceniam możliwości Aeona – są w tych kwestiach nieprzeciętne. A do tego większe niż w podstawowym modelu.
Przede wszystkim następuje skok w odwzorowaniu dynamiki nagrań. W przypadku Aeona staje się ono wyraźnie łatwiejsze, swobodniejsze, lżejsze. Aeon gra odważniej i z większym rozmachem, z bardziej zdecydowanym charakterem. Zachęca i wciąga, ale nawet się nie ociera o natarczywość, o agresji nie wspominając. Nagrania brzmią więc wyraźniej i wyraziściej. Tam, gdzie szczególnie istotne wydaje się różnicowanie dynamiki, tam Aeon wgryza się w detale i niuanse znacznie precyzyjniej. Dźwięk cichy jest delikatny i wielowymiarowy; wycyzelowany w szczegółach i zadbany. W dynamicznych kulminacjach pozostaje kulturalny, ale potrafi to połączyć z zachowaniem porządku w muzyce. Z wcześniejszych doświadczeń wiem już, że dzieje się to bez utraty muzykalności i barw.

Reklama

Z Aeonem wchodzimy na odczuwalnie wyższy poziom muzycznego bogactwa. Jestem tak przyzwyczajony do brzmienia posiadanego transportu, że trudno mi go teraz odkrywać na nowo. Wybierałem go bardzo świadomie i etapami. Jest przejrzyściej, szczegółowiej, dynamiczniej, przestrzenniej, a do tego – bez narzucania charakteru i manierowania dźwięku.
Tym razem nieco mniej czasu poświęciłem na eksplorowanie zmian „strojenia” z 440 Hz na 432 Hz. Starałem się jednak uchwycić „analogowe” konotacje stanowiące istotę tego procesu. W tej opcji, dzięki algorytmom oprogramowania, serwer zachowuje się jak gramofon, któremu lekko przykręcono lub zwolniono obroty. Po zatwierdzeniu zmiany w Extremo Playerze i ponownym uruchomieniu odtwarzania przez moment rzeczywiście słychać jakby delikatne zachwianie tempa. Po chwili wszystko się stabilizuje, a ta różnica jest już właściwie nie do określenia. Natomiast bezdyskusyjne staje się odkrycie innych zmian wnoszonych przez taki zabieg. Zarówno Aeon, jak i Standard rzeczywiście realizują te zadania. W przypadku Aeona, który wyjściowo gra nieco dojrzalej, może się okazać, że efekt będzie mniej spektakularny. Jednak bez wątpienia odczuwalny w zakresie większej plastyczności i organiczności brzmienia. Pojawia się więcej namacalności i faktur w uszach, minimalny ucisk na skórze i cięższe powieki. Jest intymniej.
Powrót do modelu Standard pokazuje, że różnice między obu serwerami nie są umowne. One są wyraźne i łatwe do określenia. Dotyczą zarówno rozdzielczości, jak i dynamiki. Umiejętności grania bardziej przestrzennego. Najmniejsze zmiany dotyczą chyba barwy i płynności, składających się na umownie określaną muzykalność; powiedzmy: urodę brzmienia. Ta jest rzeczywiście nieprzeciętna w aspekcie muzyki z plików czy streamingu. Realnie można ją jeszcze przyprawić przy pomocy upsamplingu, filtrów cyfrowych oraz strojenia. Dobrze o tym wiedzieć, a jeszcze lepiej – umiejętnie z tego korzystać. Znakomicie też zdawać sobie sprawę, że produkty 432 Evo to nie efekt przypadku ani sklejka technologii i komponentów, które akurat były pod ręką, lecz precyzyjnie określona koncepcja. To konsekwencja w jej realizacji i odpowiedzialność za efekty oraz wytrwałość kontynuacji; pojawiające się co jakiś czas uaktualnienia stanowią tego potwierdzenie.
Swoją drogą, jestem ciekaw, co przyniosą kolejne generacje serwerów 432 Evo. W którą stronę będą ewoluować. Obrany i dotychczas obserwowany „proludzki” kierunek uznaję za godny szczególnej uwagi i poparcia. A przecież wyżej znajduje się jeszcze bardziej bezkompromisowy Master…


Konkluzja
432 Evo Aeon Music Server to mój aktualny typ oraz realny wybór. Otwiera wspaniałe możliwości oraz daje swobodę włączenia w posiadany system na zasadach synergii i wspierania brzmieniowych zalet. Więc ani trochę dyskretnie sugeruję kolejny typ do nagrody roku.

 
   


 

Reklama

  


432 evo aeon music server

Paweł Gołębiewski
Źródło: HFiM 07-08/2023