HFM

artykulylista3

 

Rod Stewart w drodze do Polski

068 073 Hifi 09 2023 011„Gdy umrę, będę z nim grał rocka w niebie” – śpiewa sir Rod Stewart w jednym ze swoich nowszych hitów. Utwór nosi tytuł „Born To Boogie” i opowiada o jego muzycznym idolu – Marcu Bolanie.

 
 
Lider kapeli T.Rex zginął w wypadku samochodowym 16 września 1977 roku; miał zaledwie 29 lat. „Geniusz Marc!” – mówi o nim Stewart w finale piosenki. Na szczęście do grania w niebie ma jeszcze daleko. Trzyma się bowiem świetnie i ma wiele koncertowych planów. Wśród nich występ w Polsce.


Młodzieniaszek
„Elton John, Stonesi, Eric Clapton i ja nie trafiliśmy na estradę dla sławy czy pieniędzy, ale dlatego, że kochamy na niej być – deklaruje Rod Stewart. – Żeby zostać piosenkarzem, muzykę trzeba mieć w sercu. Kiedy spaceruję po mieście, czuję szacunek ludzi, którzy mnie rozpoznają. Wygląda na to, że mnie kochają, co wprawia mnie w dobry nastrój” – dodaje.
Koledzy, z którymi zaczynał grać, mają dziś po 80 lat. Jednak pomimo zawansowanego wieku wciąż nagrywają i koncertują. Przykładem The Rolling Stones oraz Paul McCartney i Ringo Starr. Ten ostatni w czasie niedawnego koncertu w Albuquerque (Nowy Meksyk) potknął się i przewrócił na scenie, na której miał zaśpiewać na bis „Give Peace A Chance”. Zdarzenie odbiło się w mediach szerokim echem, co świadczy o niesłabnącej popularności byłego perkusisty The Beatles. I to pomimo faktu, że od rozwiązania legendarnej kapeli minęły 53 lata.
W porównaniu ze Stonesami i eks-Beatlesami Stewart jest „młodzieniaszkiem”. 10 stycznia 2023 roku stuknęło mu „dopiero” 78 lat. Może się jednak pochwalić nie mniejszym dorobkiem artystycznym. Wydał 32 albumy, które rozeszły się w nakładzie blisko 120 mln egzemplarzy. Jest laureatem nagrody Grammy i otrzymał do niej 15 nominacji. Dwukrotnie przyjęto go do Rockandrollowej Izby Sławy: w 1994 roku jako wykonawcę solowego, a w 2012 jako byłego członka grupy Faces. W 2007 roku za dokonania muzyczne otrzymał Order Imperium Brytyjskiego (CBE), a dziewięć lat później – tytuł rycerski (Knight Bachelor), uprawniający do używania „sir” przed nazwiskiem. Doczekał się także gwiazdy w Hollywoodzkiej Alei Sławy.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Od piłki do mikrofonu
Niewiele jednak brakowało, by Roderick David Stewart nigdy nie stanął przy mikrofonie. W szkole uczył się nieźle, ale kiedy tylko odrobił lekcje, biegł na boisko, żeby pograć w piłkę. W pewnym momencie postanowił jednak spróbować śpiewania. Decyzja okazała się słuszna. Jego koncert na plaży Copacabana w Rio De Janeiro w 1994 roku miał największą w historii widownię. „Księga rekordów Guinnessa odnotowała 4,9 miliona osób” – twierdzi piosenkarz.
Na pytanie, dlaczego rzucił futbol, odpowiada: „Nie zamieniłbym estrady na piłkę. Śpiewanie to najlepsza rzecz, jaką można robić. Kiedy jestem na scenie, uszczęśliwiam kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nie byłoby tak, gdybym grał w drużynie, która przegrywa”.
Jako nastolatek współpracował z folkowym piosenkarzem Wizzem Jonesem. Z tamtych czasów pochodzi jego charakterystyczna fryzura, którą nosi do dziś. „Kiedy stałem się bitnikiem, ojciec kazał mi się ogarnąć i zacząć się kąpać – wspomina. – Dołączyłem wtedy do modsów, którzy ubierali się szykownie i chodzili z nastroszonymi włosami. Cieszę się, że nadal mogę się tak czesać.”


068 071 Hifi 11 2023 001

 


W 1963 roku Stewart trafił do kapeli Jimmy Powell & The Five Dimensions. Śpiewał w niej i grał na harmonijce ustnej. W latach 1964-65 muzykował z zespołem Steampacket. W 1966 roku wspólnie z Ronem Woodem – późniejszym gitarzystą Stonesów, wtedy jeszcze grającym na basie – dołączył do grupy Jeffa Becka. W trakcie trzech lat działalności zespół zarejestrował dwa longplaye – „Truth”(1968) i „Beck-Ola” (1969), które cieszyły się sporą popularnością. Dzięki współpracy z Beckiem, cenionym już wtedy gitarzystą, o Stewarcie zrobiło się głośno. Słuchaczy ciekawiły zarówno jego chrypliwy głos, jak i żywiołowa postawa na koncertach (bieganie po scenie ze statywem mikrofonu, co robi do dziś).
Największą popularność zyskał jednak dzięki formacji Faces. Został jej frontmanem zaraz po tym, jak zakończył współpracę z Beckiem. Zespół założyło trzech byłych muzyków Small Faces – legendy brytyjskiego rocka. Grupie przewodził Steve Marriott, późniejszy lider Humble Pie, a wraz z nim grali Wood i Stewart. Pod szyldem The Faces ukazały cztery płyty, m.in. z przebojami „Stay With Me” i „Ooh La La”. W pamięć zapadają szczególnie słowa tego ostatniego: „Żałuję, że nie wiedziałem tego, co wiem teraz, kiedy byłem młodszy. Żałuję, że nie wiedziałem tego, co wiem teraz, kiedy byłem silniejszy”.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


„Maggie May”
W 1974 roku Faces dali ostatni koncert, a Stewart na dobre rozpoczął karierę solową. Był już wtedy znany w Wielkiej Brytanii. Drogę do międzynarodowej sławy otworzył mu dopiero utwór „Maggie May” z trzeciego longplaya.
„To nagranie zmieniło moje życie – wspomina piosenkarz. – Traktowało o moim pierwszym kontakcie seksualnym, który trwał trzy sekundy. To było w czasie jazzowego festiwalu (w Beaulieu w 1961 – przyp. red.). Kobieta była tęga i starsza ode mnie i tak naprawdę nie nazywała się Maggie May (Stewart nadał jej to imię po prostytutce z tradycyjnej liverpoolskiej piosenki – przyp. red.). Zrobiliśmy to w namiocie. Byłem wtedy nastolatkiem.”
Świetnie wypadł czwarty solowy longplay – „Never a Dull Moment”, z przebojem „You Wear It Well”, który, podobnie jak „Maggie May”, wszedł do stałego repertuaru koncertów artysty. Oba utwory piosenkarz skomponował wraz z gitarzystą Martinem Quittentonem, grającym również w formacji Steamhammer.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Niechlubne disco
O ile w początkach kariery Rod Stewart wykonywał głównie utwory rockowe, o tyle pod koniec lat 70. XX wieku wciągnął go nurt muzyki dyskotekowej. Nie odbyło się to z korzyścią dla jakości jego produkcji, ale przysporzyło mu nowych fanów. Za zmianę stylu piosenkarza mocno krytykowano. Uważano, że dla sławy zdradził rock and rolla.
Największe cięgi zebrał za nagranie „Da Ya Think I’m Sexy?”, wydane na singlu oraz na albumie „Blondes Have More Fun” (1978). Przeszedł jednak nad sprawą do porządku dziennego. „To chyba moja najpopularniejsza piosenka – mówił w ubiegłym roku. – Uważano, że zdradziłem rock and rolla, ponieważ nagrałem utwór disco. Czy szukałem sławy? Tak! Czy to był wielki hit? Tak! (…) Czy ludzie wciąż go lubią? Oczywiście! Jako że pożyczyłem fragment z pewnej brazylijskiej kompozycji, nie jest wyłącznie mój. Po wizycie w Brazylii chodził mi po głowie główny motyw. Kiedy wszedłem do studia, napisałem tekst. Ale jako że piosenka nie była tak do końca moja (jako współkompozytorzy podpisani są Carmine Appice i Duane Hitchings – przyp. red.), dochód przeznaczyłem na cele charytatywne.”


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Współpraca
Stewart lubi śpiewać ze znanymi instrumentalistami. Dla pracy w The Faces opuścił Becka, ale obaj pojawili się jeszcze w starym hicie Curtisa Mayfielda, „People Get Ready”. Ich wersja tej soulowej ballady trafiła na listy przebojów w 1985 roku.
Beck był świetnym gitarzystą, ale nie mniej ciekawy okazał się ciepły, choć nieco szorstki głos Stewarta. Sprawia on, że śpiewane przez niego covery często brzmią lepiej od oryginałów. Gdyby nie on, nie wszyscy dostrzegliby urok utworu „Have I Told You Lately” z repertuaru Vana Morrisona. Zapewne również nieliczni zwróciliby uwagę na „Downtown Train” Toma Waitsa. Stewart bierze na warsztat kompozycje w różnych stylach. Śpiewa je po swojemu, co zwykle wychodzi im na dobre. Przykładami są m.in. „Forever Young” Dylana, „I Don’t Want To Talk About It” Danny’ego Whittena czy „The First Cut Is The Deepest” Cata Stevensa. Ta ostatnia zdobi album „A Night on the Town” (1976), który otwiera ciekawy autorski utwór Stewarta „Tonight’s the Night”. A skoro mowa o światowych hitach, to trudno pominąć szlagier „All For Love”, w którym Stewartowi towarzyszą Bryan Adams i Sting. Nagranie pochodzi ze ścieżki dźwiękowej filmu „Trzej muszkieterowie” w reżyserii Stephena Hereka (1993).
W 1993 roku Rod Stewart ponownie połączył siły z Ronem Woodem, który od 1975 był już oficjalnie członkiem The Rolling Stones. Razem wzięli udział w zorganizowanej przez MTV audycji „Unplugged and… Seated” („Bez prądu i… na siedząco”). W programie, którego zapis ukazał się na płycie, znalazły się hity „Maggie May”, „Stay With Me” oraz kilka innych, głównie z repertuaru formacji Faces oraz z solowych projektów Stewarta.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Standardy
Artysta nie tylko świetnie wykonuje muzykę rockową i dyskotekową, ale też ochoczo sięga po soul, R&B czy pop. Równie sprawnie porusza się w dawnych brzmieniach. „Jestem nieśmiałym facetem – zdradził w jednym z wywiadów. – Nie wydaje mi się, aby ludzie w show businessie byli pewni siebie. Pod tym wszystkim, co się dzieje wokół nas, kiedy jesteśmy sławni, czai się obawa, że ktoś nam to odbierze.” Dla rozładowania napięcia artysta pogwizduje melodie wylansowane w pierwszej połowie XX wieku. Wiele z nich słyszał w domu. „W dzieciństwie otaczała mnie rozmaita muzyka – wspomina. – Moi rodzice byli piosenkarzami. Nie zawodowymi, ale śpiewali na rodzinnych imprezach, kiedy wszyscy zbierali się z okazji urodzin czy świąt. Wmówili mi, że potrafię śpiewać i chyba od tego wszystko się zaczęło.”
Mimo pochwał rodziców i przyjaciół nie było mu łatwo zainteresować swoim głosem innych. Również jego starszy brat uważał, że śpiewa lepiej od niego.
„W latach 60. pewna wytwórnia odrzuciła mnie, ponieważ uznała mój głos za zbyt szorstki. Zaśpiewałem im wtedy ‘Shake’ Sama Cooke’a.” Przyszłość pokazała, że wokal piosenkarza przyciąga uwagę odbiorców i sprawdza się nie tylko w dynamicznym repertuarze. Świetnie brzmi również w starych piosenkach. „Te melodie są piękne, a ich słowa wciągają w nastrój – mówił Stewart o utworach rozrywkowych, które złożyły się na jego pięć albumów pod wspólnym tytułem „The Great American Songbook”.
Pierwszy, z dopiskiem „It Had To Be You”, ukazał się w 2002 roku. Znalazły się na nim m.in. standardy „These Foolish Things”, „Moonglow” i „The Nearness Of You”. A ponieważ krążek okazał się bardzo popularny, Stewart postanowił kontynuować swoją przygodę z przeszłością.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Prywatnie
Obecnie artysta rzadko gra w piłkę, ale ma dożywotnie miejsce na stadionie Celtic Park. Lubi także prowadzić szybkie samochody. Ma ośmioro dzieci z pięcioma kobietami. Na problemy związane z podziałem majątku po dwóch rozwodach opracował oryginalną receptę: „Zamiast się żenić po raz kolejny, znajdę kobietę, której nie lubię i po prostu dam jej dom.” Ostatnio się jednak ustatkował u boku trzeciej żony, Penny Lancaster, modelki, fotografki i prezenterki telewizyjnej (a od roku 2021 także wolontariuszki policji – pilnowała porządku w czasie pogrzebu królowej Elżbiety II). Zadedykował jej utwór „I Can’t Imagine”, umieszczony na płycie „The Tears Of Hercules”, która miała premierę 12 listopada 2021. „Nie wyobrażam sobie, abym mógł się budzić z kimś innym niż z tobą” – to pierwsze słowa piosenki, które kilka razy powracają. Między nimi przewijają się wspomnienia zarówno z kariery Stewarta, jak i jego okazjonalnych romansów. Jest też mowa o trudnych chwilach, które Penny pomogła mu przezwyciężyć.
Stewart poradził sobie z odbudową głosu po operacji gardła. Pokonał nowotwór prostaty i twierdzi, że obecnie czuje się świetnie. Prowadzi aktywny tryb życia i dba o siebie. „Jeżdżę na rowerze. Wierzę w nowoczesną medycynę. Jeśli cokolwiek mi dolega, to od razu idę do lekarza. Nie boję się badań.”


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Jest entuzjastą modelarstwa. Przez 26 lat budował makietę przedstawiającą amerykańskie miasto w latach 40. XX wieku. Na swoje hobby wydał 70 tysięcy funtów. „W 90 procentach wszystko zbudowałem sam – chwali się wokalista. – Słabo sobie radzę tylko z kwestiami zasilania w energię elektryczną, więc w tej dziedzinie korzystam z pomocy ekspertów.”
Piosenkarz zajmuje się makietą, nawet kiedy akurat jest w trasie. Wynajmuje w hotelach dodatkowe pokoje i rozkłada w nich fragmenty konstrukcji, by pracować nad nimi po tym, jak zgasną światła na scenie.


068 071 Hifi 11 2023 001

 


Tournée
Przez osiem lat czekał na rozpoczęcie obecnej trasy koncertowej (była dwukrotnie odwoływana, głównie przez pandemię). Kiedy w 2021 roku wróciła możliwość grania przed publicznością, dał serię występów w Las Vegas oraz kilka koncertów. W 2022 roku występował już w miarę regularnie. Teraz znów jest w trasie. „Za młodu przez myśl by mi nie przeszło, że w wieku 78 lat wciąż będę na scenie” – mówi.
Na początku października 2023 dał koncert w Buenos Aires. Śpiewał na przemian przeboje rockowe, disco i pop; osiem własnych hitów (po jednym ze swoich ośmiu płyt) i 16 z repertuaru innych wykonawców. W programie nie zabrakło najpopularniejszych kompozycji, jak „You Wear It Well”, Ooh La La” czy „Maggie May”. Pominął jednak standardy. Na otwarcie zaprezentował wielki hit Roberta Palmera „Addicted To Love”, a na zakończenie „Sailing” oraz wykonaną a capella przez chórzystki kompozycję Andrew Lloyda Webbera „Don’t Cry For Me Argentina”.
Czy podobny program usłyszymy w łódzkiej Atlas Arenie? Przekonamy się 18 czerwca 2024 roku. Czas szybko leci, więc ani się obejrzymy, jak sir Rod Stewart znów pojawi się na scenie.

 

Grzegorz Walenda
11/2023 Hi-Fi i Muzyka