HFM

artykulylista3

 

Ojciec John Misty

072 075 Hifi 06 2022 005
„Dziewięć na dziesięć moich piosenek traktuje o końcu świata (…). Może jestem po prostu głęboko zakompleksiony i staromodny” – mówi o sobie Father John Misty. Pod tym pseudonimem kryje się jeden z ciekawszych ostatnio amerykańskich muzyków. U nas mało znany, choć w czasach streamingu nietrudno się zapoznać z jego twórczością. Zapewniam, że warto!


W twórczości Ojca Johna przewijają się rozmaite style: rock, folk, country i psychodelia; trafiają się nawet elementy wodewilu i jazzu. Trudno je wszystkie wymienić, bo prawie w każdej piosence dzieje się co innego, zarówno w melodiach, jak i aranżacjach. Przeważają jednak brzmienia akustyczne, choć nie brakuje i elektroniki, a zdarzają się także aranże symfoniczne.
Pomimo tej różnorodności każdy album brzmi spójnie, a miły dla ucha wokal stanowi element łączący nagrania i sprawia, że ta rozmaitość nie tylko nie przeszkadza, ale zaciekawia i uprzyjemnia słuchanie.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Z bogactwem stylistycznym współgra wszechstronność warsztatowa. Father John Misty jest multiinstrumentalistą, kompozytorem, piosenkarzem, pisarzem (m.in. tekst „Mostly Hypothetical Mountains”, wydany razem z płytą „Fear Fun”), a także producentem nagrań. Może się pochwalić zarówno wykonaniami solowymi (pod prawdziwym nazwiskiem oraz pseudonimem), jak i uczestnictwem w różnych zespołach (m.in. Jeffertitti’s Nile, Demon Hunter, Saxon Shore i Fleet Foxes), a wreszcie – współpracą z licznymi solistami (m.in. Damien Jurado, Jesse Sykes oraz David Bazan). Zdarzało mu się także wystąpić na płytach największych gwiazd popu i rapu, takich jak Lady Gaga, Beyoncé czy Post Malone.
Z zespołów najciekawszy wydaje się Fleet Foxes – jeden z najpopularniejszych przedstawicieli amerykańskiego niezależnego folk-rocka. Wprawdzie nasz bohater wydał z nimi tylko longplay „Helplessness Blues”, gdzie zagrał na perkusji i zaśpiewał, ale współpraca zaowocowała w 2012 roku nominacją do Grammy w kategorii „najlepszy album folkowy”.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Korzenie
„Dorastałem w otoczeniu chrześcijańskiej muzyki pop – wspomina Father John, który urodził się 40 lat temu w Rockville, amerykańskim miasteczku w stanie Maryland. – Ta muzyka brzmiała trochę jak przeboje Michaela Jacksona, ale traktowała głównie o końcu świata. O tym, żeby nie trafić do piekła, kiedy nadejdzie koniec.”
Jego ojciec był inżynierem, a matka zajmowała się domem. Wychowała się w Etiopii, gdzie jej rodzice byli misjonarzami. Z tego względu młodość przyszłego artysty upłynęła w duchu chrześcijaństwa. Po części właśnie dlatego, kiedy zastanawiał się nad pseudonimem, przyszła mu do głowy opcja kojarząca się z duchownym. Wcześniej jednak Joshua Michael Tillman (bo tak się naprawdę nazywa) występował i nagrywał pod własnym nazwiskiem, a swoje pierwsze płyty podpisywał po prostu J. Tillman.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Amatorskie  muzykowanie rozpoczął, kiedy jeszcze pracował w piekarni. W nocy nagrywał, a prosto ze studia, o 4:30 meldował się przy piecu. Mieszkał wtedy w Seattle, gdzie w wieku 21 lat przeprowadził się z Nowego Jorku. Jego piosenkarskimi próbami zainteresował się miejscowy muzyk Damien Jurado. Polecił on Tillmana jednej z tamtejszych wytwórni. Debiut płytowy przyszłego Ojca Johna nosił tytuł „Untitled No. 1” i miał premierę w 2003 roku.
Pierwsze nagrania piosenkarza brzmią surowo. Głównym instrumentem jest gitara, której towarzyszą perkusjonalia. Na kolejnych płytach aranżacje ulegają tylko minimalnemu rozbudowaniu. Czasami słychać fortepian, okazjonalnie pojawiają się organy, jak w utworze „Ribbons Of Glass”, to znów słychać delikatne smyczki. Ale z reguły nic więcej. Także na ostatnim wydanym pod szyldem J. Tillman krążku „Singing Ax” wokalowi partneruje głównie akustyczna gitara.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Pseudonim
„Wielu artystów ma gwiazdorskie przezwiska, jak Nina Simone czy Serge Gainsbourg. Ja wyglądam jak ‘Mr. Fun’, więc z początku myślałem o takim pseudonimie” – żartował artysta w telewizyjnym programie „Late Night with Seth Meyers”. – Do tej pory żałuję, że się na niego nie zdecydowałem.”
Tillman skomentował wtedy także swój epizodyczny udział w sensacyjnym filmie: „Ginę po 30 sekundach” – zdradził. Narzekał również, że przez dwa dni musiał na planie wdychać pył, bo była to scena, w której złodzieje planujący napad na bank wysadzają w powietrze mur. A co do pseudonimu Father John Misty, to przyjaciele mu go odradzali. Postawił jednak na swoim: „Wymyśliłem to durne pseudo, bo chciałem się odciąć od J. Tillmana. Kiedy nastał rok 2010 i ukazał się ‘Singing Ax’, byłem w rozterce. Nie wiedziałem, co tak naprawdę chcę robić i jakie są moje plany. W efekcie na pewien czas przestałem w ogóle myśleć o muzyce. Postanowiłem odciąć się od roli kompozytora i piosenkarza”.
Wtedy właśnie artysta rozpoczął współpracę z zespołem Fleet Foxes. Równocześnie myślał o tworzeniu muzyki innej od tej, którą wykonywał przez ostatnich kilka lat. Grywał też koncerty solowe. Z tego powodu bywał nieobecny na próbach i sesjach Fleet Foxes. Początkowo zespół planował wydać krążek „Helplessness Blues” w 2009 roku, jednak Tillman występował wtedy w Europie i sprawa się przedłużała (ostatecznie prace zakończyły się w 2011 roku, kiedy to longplay trafił do sklepów).


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Jednocześnie przygotowywał materiał na solowy debiut pod pseudonimem Father John Misty. Płyta wymagała sporo zachodu, bo premierowe nagrania miały bogatą oprawę instrumentalną, bardzo różną od wcześniejszych piosenek Tillmana. W tekstach pojawiły się nowe tematy. Obok poważnych, pełnych zadumy, zdarzają się surrealistyczne, a niekiedy nawet takie o zabarwieniu satyrycznym.
„W tekstach, które piszę, jest sporo nadziei. Dla mnie moje piosenki mają określone znaczenie. Wydaje mi się, że tak samo odbierają je słuchacze. Gdybym tylko recytował teksty, straciłyby swoją moc. Wolę gdy towarzyszy im melodia. Poza tym łatwiej mi przekazać słuchaczom pewne sprawy, kiedy o nich śpiewam, a nie tylko mówię.”
„Uwaga Hollywood, oto nadchodzę!” – deklaruje artysta w piosence „Funtimes In Babylon”. Jakby ogłaszał nie tylko, że się zbliża, ale że jest zupełnie inny niż wcześniej.
Drugi utwór ma w sobie trochę z country. Ten styl przewija się zresztą w wielu jego nagraniach. Ojciec John Misty czasami brzmi jak najwięksi przedstawiciele tego gatunku, tacy jak Lee Hazlewood czy Glen Campbell. Nie brakuje również klimatów znanych z twórczości Boba Dylana. Album „Slow Train Coming” tego artysty trafił do kolekcji młodego Tillmana jako jeden z pierwszych.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Popularność?
„Moją sławę mógłbyś utopić w zlewie” – odpowiedział norweskiemu dziennikarzowi, który zapytał, jak znosi popularność. Po chwili zaś dodał: „Uważam jednak, że skromne uznanie, jakim się cieszę, jest w pełni zasłużone. Podobnie myślą bogaci ludzie w USA. Uważają, że wszystko, co zarobili, wynika wyłącznie z ich talentu do biznesu.”
Artysta nie jest może sławny na całym świecie, ale sympatycy dobrej muzyki na pewno słyszeli jego piosenki. Niektóre brzmią nowatorsko; inne celowo nawiązują do dźwięków sprzed lat. Wspomniałem już o podobieństwie do utworów mistrzów country czy kompozycji Dylana. Ale zdarzają się też dźwięki dalekie od folk-rocka, z którym muzyk jest najczęściej kojarzony. W nagraniu „Chloë” z jego tegorocznego albumu „Chloë and the Next 20th Century” słychać echa muzyki z filmu „Kabaret”, gdzie rewelacyjnie zaśpiewała Liza Minnelli. Z kolei „Olvidado (Otro Momento)” nawiązuje do rytmów latynoskich.


072 075 Hifi 06 2022 001

 

Popularności sprzyja również obecność wśród laureatów Grammy. Father John Misty dotąd odebrał złoty gramofon tylko raz. Było to w 2018 roku, kiedy wydany na winylu album „Pure Comedy” zyskał uznanie Amerykańskiej Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji za najlepszą oprawę wizualną. Okładkę zaprojektował rysownik „New Yorkera” Ed Steed, a kierownictwo artystyczne objęli Sasha Barr i autor wydawnictwa. Wcześniej nasz bohater otrzymał trzy nominacje: dla wspomnianej płyty „Helplessness Blues” oraz dla „I Love You, Honeybear” (znów w kategorii najlepszej oprawy wizualnej) i „Pure Comedy” (najlepszy album alternatywny).
Jeżeli ktoś po przeczytaniu tego tekstu zechce się zapoznać z twórczością Ojca Johna, to polecam zacząć od longplaya „I Love You, Honeybear”. Zawiera on wszystkie charakterystyczne elementy jego muzyki. O ile niektóre płyty wymagają kilkukrotnego przesłuchania, pozwalającego docenić ich walory, o tyle ta przykuwa uwagę od samego początku i trudno się od niej oderwać. Następnie warto sięgnąć po tegoroczną premierę – „Chloë and the Next 20th Century”, dostępną również w streamingu. W ucho wpada zwłaszcza „Goodbye Mr. Blue”, choć wśród utworów nie brakuje perełek.


072 075 Hifi 06 2022 001

 


Dyskografia studyjna:
J. Tillman:
    1. Untitled No. 1 (2003)
    2. I Will Return (2004)
    3. Long May You Run, J. Tillman (2006)
    4. Minor Works (2006)
    5. Cancer and Delirium (2007)
    6. Vacilando Territory Blues (2009)
    7. Year in the Kingdom (2009)
    8. Singing Ax (2010)


Father John Misty:
    1. Fear Fun (2012)
    2. I Love You, Honeybear (2015)
    3. Pure Comedy (2017)
    4. God’s Favorite Customer (2018)
    5. Chloë and the Next 20th Century (2022)


z grupą Saxon Shore:
    1. Be a Bright Blue (2002)
    2. Four Months of Darkness (2003)


z grupą Fleet Foxes:
Helplessness Blues (2011)





Grzegorz Walenda
06/2022 Hi-Fi i Muzyka