HFM

artykulylista3

 

Naim Uniti2

hfm 062014 018Płyty czy pliki?

Od ładnych kilku lat na łamach pism branżowych i forach internetowych trwa ożywiona dyskusja na temat przewagi fizycznych płyt CD nad plikami muzycznymi (i odwrotnie). Trochę to przypomina spór o wyższość Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia, ale z audiofilskiego punktu widzenia o wszystkim powinno decydować brzmienie.

 
Adwersarze przerzucają się argumentami na poparcie swoich racji, lecz koronnego entuzjastom muzyki z komputera nieoczekiwanie dostarczył Naim. Nieoczekiwanie, bowiem w przeszłości brytyjska firma raczej powściągliwie podchodziła do nowinek technicznych, a pierwszy odtwarzacz CD pokazała dopiero w roku 1992. Tymczasem już w 2008 ukazał się pierwszy odtwarzacz sieciowy z logo Naima – HDX. Wywołało to prawdziwe poruszenie wśród tradycjonalistów, słuchających na co dzień sprzętu z Salisbury. No bo jak to? Naim i empetrójki?!  W tym miejscu muszę przyznać, że choć należę do zwolenników fizycznych nośników, to co jakiś czas dopada mnie myśl o przejściu na pliki. Kusi niemal natychmiastowy dostęp do nowych pozycji, wygoda użytkowania oraz wizja zwolnienia cennego miejsca, zajmowanego przez setki pudełek z płytami. Natomiast w kwestii podstawowej, czyli brzmienia, nie trafiłem jeszcze na odtwarzacz plików, który dorównywałby odtwarzaczowi CD w zbliżonej cenie. Pierwszym urządzeniem, dla którego ewentualnie gotów byłbym przerzucić muzykę na twarde dyski, był naimowy SuperUniti („HFiM 11/2013”), ale trudno powiedzieć, na ile wycenić streamer w wielofunkcyjnym urządzeniu za blisko 18 tysięcy.

Eksplorując cennik Naima, odkryłem jednak urządzenie idealnie nadające się do porównania możliwości starych i nowych formatów, w dodatku o 3 tysiące złotych tańsze od SuperUniti. Mowa o Naimie Uniti2. W jednej obudowie zamontowano zacny odtwarzacz CD oraz nie gorszy streamer, a sygnały opuszczające ich sekcje cyfrowe są konwertowane i wzmacniane przez te same układy. Oznacza to, że w identycznych warunkach można porównać brzmienie płyt CD, zgranych z nich plików FLAC, a przy odrobinie szczęścia – także wersji hi-res. Byłem bardzo ciekaw rezultatów.

hfm 062014 013

Ani centymetra wolnego miejsca.




Budowa
Choć Uniti2 jest najwszechstronniejszym urządzeniem Naima, pod względem wizualnym praktycznie nie różni się od tradycyjnych kompaktów. Wystarczy jednak wziąć go w ręce, by poczuć się zaskoczonym. Grube aluminiowe odlewy, z których wykonano obudowę, sprawiają wrażenie monolitu. Efekt ten wzmacnia masa urządzenia, przekraczająca 11 kg. Nijak nie pasuje do kompaktowych rozmiarów. Na froncie umieszczono zielony wyświetlacz OLED i dziewięć przycisków do obsługi w razie awarii pilota. Napęd otwieramy ręcznie. Zanim zaczniecie się z nim szarpać, należy wykręcić z dna śrubę blokującą mechanizm na czas transportu.  Ostatnimi elementami są dwa małe gniazda jack (podręczne wejście stereo i wyjście słuchawkowe) oraz port USB. W odróżnieniu od recenzowanego w „HFiM 11/2013” SuperUniti, podświetlane logo Naima nie służy tu do wyłączania. W zasadzie… nie służy do niczego, a Uniti2 przez cały czas pozostaje aktywny. Maksymalny pobór prądu wynosi 400 W. Na temat minimalnego producent milczy.

 

hfm 062014 014

Końcówki mocy ze wzmacniacza Nait 5i.




Na tylnej ściance znalazło się kilkanaście gniazd, umożliwiających podłączenie kilku analogowych i cyfrowych źródeł dźwięku oraz dwóch aktywnych subwooferów. Nie zabrakło złącza LAN ani gniazda anteny wi-fi. Dla wiernych miłośników marki pozostawiono parę DIN-ów – wyjście z przedwzmacniacza do zewnętrznej końcówki mocy oraz wejście gramofonowe. Trochę dziwnie w tym towarzystwie wyglądają plastikowe terminale głośnikowe, przyjmujące wyłącznie banany. W dodatku ich luzy budzą obawy o trwałość, ale nie ma powodów do niepokoju. To specjalna metoda Naima, mająca na celu walkę z wibracjami przenoszonymi na urządzenie poprzez kable.  Aha, kanały zwyczajowo zostały zamienione miejscami. Warto o tym pamiętać, bo tam, gdzie inne wzmacniacze mają prawy, Naim ma lewy – i odwrotnie. Obok gniazda IEC z trudem wypatrzyłem główny wyłącznik sieciowy. Jego lokalizacja daje jasno do zrozumienia, co konstruktorzy Uniti2 sądzą o słuchaniu wyziębionych urządzeń hi-fi. Obudowa ma formę grubego odlewanego rękawa, nasuwanego na podstawę montażową. Jeśli nie musicie go zdejmować, nie róbcie tego. Niezdrowa ciekawość będzie Was kosztować sporo pracy, bo montaż jest nieoczywisty.  We wnętrzu jako pierwsze rzucają się w oczy dwa elementy: potężny toroid Noratela oraz niecodzienny mechanizm ładowania płyt.

 

hfm 062014 017

Ręcznie wysuwany transport to znak firmowy Naima.


Wysuwany w całości transport jest tym, co wyróżnia Naima w audiofilskim świecie. Po raz pierwszy pojawił się blisko 20 lat temu w modelu CD2 i, jak dotąd, Anglicy nie znajdują dla niego alternatywy. W puszce z tworzywa ABS zamknięto kompletny układ napędowy, który niemal całkowicie odseparowano od reszty urządzenia. Cały mechanizm wysuwa sie z wnętrza obudowy po łuku i jest mocowany za pomocą tylko jednego trzpienia. Płytę dociska się magnetycznym krążkiem, a drugi magnes o niewielkich rozmiarach stabilizuje cały moduł w czasie pracy.  Odkąd Philips zaprzestał produkcji transportów CD Pro 2, przed konstruktorami drogich odtwarzaczy stanęło widmo użycia OEM-owego chłamu lub stworzenia własnych, kosztownych w projektowaniu i wykonaniu napędów. Naim wybrał trzecią drogę i po zbadaniu rynku zlecił wykonanie mechanizmu japońskiemu koncernowi Sanyo. Co ciekawe, Japończycy potraktowali zadanie prestiżowo i najwyraźniej mają ochotę na przejęcie sporej części rynku osieroconego przez Holendrów. Obudowę Uniti2 niemal w całości wypełnia elektronika. Z transformatora o mocy 500 VA, zaprojektowanego specjalnie do tego urządzenia, wyprowadzono osobne odczepy do transportu, sekcji cyfrowej, analogowej oraz końcówek mocy (oddzielnie dla lewego i prawego kanału). Do odbioru cyfrowego strumienia muzyki wykorzystano kartę sieciową EMAS SeDMP3 niemieckiej firmy Audivo. Współpracują z nią dwa scalaki Cirrus Logic CS8416 i CS8421, zawierające upsampler do rozdzielczości 24 bity/192 kHz. Cyfrowo-analogowa konwersja sygnału odbywa się poprzez DAC PCM1793 Burr-Browna. W końcówkach mocy, opartych na integrze Nait 5i, zastosowano dwie komplementarne pary bipolarnych tranzystorów Sankena: 2SA1386/2SC3519. Rolę radiatora pełni dno urządzenia. Nie należy się tego obawiać. Nawet po kilkugodzinnym graniu obudowa nie była gorąca.

Wyposażenie i obsługa
Poza możliwością odczytu płyt CD i plików z zewnętrznych nośników pamięci Naim ma wbudowany tuner DAB i FM oraz internetowe radio, otwierające przed słuchaczem bezmiar sieciowych rozgłośni. Obsługa jest banalnie prosta. Naim bez najmniejszych problemów połączył się bezprzewodowo z domowym routerem, bez ociągania odczytywał też pliki z twardego dysku. Przejrzystym pilotem posługiwałem się praktycznie bezwzrokowo, a jedyną rzeczą, której mi wyraźnie brakowało, była możliwość obsługi urządzenia za pomocą smartfona czy innego urządzenia mobilnego.


Wrażenia odsłuchowe
Jako że punktem odniesienia w poszukiwaniu ewentualnego odtwarzacza plików jest brzmienie płyt CD, to właśnie od nich zacząłem część odsłuchową.  W klasyce Naim oferuje gładkie, liniowe brzmienie, z delikatnie uprzywilejowanym dołem. Nie żeby dominował nad średnicą, ale dzięki niemu orkiestrowe tutti zyskało dodatkowy ciężar i potęgę. W nieco lżejszym repertuarze – jazzowym i rockowym – dół zyskał krzepę i gibkość. Kontrabasy zachowały naturalne rozmiary, za to palce wirtuozów czterech strun myszkowały po nich ze zwinnością łasicy. Dało się przy tym zauważyć delikatne ocieplenie brzmienia, głównie w obszarze średnich tonów.  Ukoronowaniem pierwszej części były nagrania bluesowe i rockowe, utrzymane w camelowo-pinkfloydowych klimatach. Długie gitarowe solówki, mocny, pulsujący dół i obszerna przestrzeń przykuły moją uwagę na dłużej. Po przejściu na pliki FLAC, zgrywane z płyt CD, wszystkiego było ciut mniej. Scena się nieco zwęziła. Osłabiła się mikrodynamika, a brzmienie stało się ciemniejsze i spłaszczone. Powyższe zmiany nie były ogromne, ale na tyle zauważalne, że słuchając muzyki w skupieniu i mając do wyboru: płyty CD czy pliki FLAC, zdecydowanie sięgałem po te pierwsze. Natomiast w czasie codziennej krzątaniny nie powinno to mieć znaczenia. Rozmowa zrobiła się zupełnie inna w przypadku bezstratnych plików FLAC i WAV pobranych ze stron wytwórni płytowych i artystów, np. Naim Label, norweskiej 2L czy portalu Bandcamp. Choć sporo tam „wynalazków”, to można trafić na prawdziwe perełki. W tym przypadku poszczególne aspekty brzmienia plików jakością nie odbiegały od CD. Natomiast gęstym formatom zdarzało się podnieść poprzeczkę wyżej.


 

hfm 062014 016

Wszystkie gniazda złocone, poza głośnikowymi.




 Chcę przy tym podkreślić, że „gęsty” nie zawsze oznacza: „lepszy”. Z pustego i Salomon nie naleje, wiec jeśli podniesiono rozdzielczość materiału wyjściowego kiepskiej jakości, to efekt ustępował nawet przeciętnym kompaktom. Ja jednak skupiłem się na audiofilskich realizacjach, z którymi Uniti2 spisuje się bardzo dobrze. W tym przypadku wyraźnie poprawiły się makro- i mikrodynamika, stereofonia oraz przejrzystość. Scena wypełniła się mnóstwem drobnych odgłosów, które w przypadku płyt CD i standardowych FLAC-ów ledwie  zasygnalizowały swoją obecność. Średnica zyskała zaskakującą plastyczność i namacalność. Ze sceny emanowały autentyczne emocje, bez względu na to, czy siedzieli na niej wyfraczeni filharmonicy czy grupka rozbujanych bluesmanów.

 

hfm 062014 015

Pilot może niezbyt piękny, ale poręczny.



Brzmienie przeniosło się o klasę wyżej w stosunku do standardowych rozdzielczości, które w przypadku audiofilskich albumów i tak osiągały wyśrubowany poziom.

Konkluzja
Zatem płyty czy pliki? Jeśli pliki, to wysokiej rozdzielczości, bo z nimi Uniti2 gra bardzo dobrze. Ze standardowych FLAC-ów można porobić tematyczne składanki, które przydadzą się jako wypełniacze ciszy w czasie towarzyskich imprez i codziennej krzątaniny.  Z uwagi na ograniczoną ofertę plików hi-res, płyty CD pozostają podstawowym źródłem muzyki. Tym wnioskiem zapewne zasmuciłem licznych czytelników mających nadzieję na sensowną alternatywę dla posiadanych odtwarzaczy kompaktowych. Niby Ameryki nie odkryłem, ale za to jaką miałem przy tym frajdę!

naimt

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 06/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF