HFM

artykulylista3

 

Triomania - Pearl

100-102 03 2010 triomania

4Eever Music

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Formację Triomania tworzą: pianista Piotr Mania, basista Adam Żuchowski i perkusista Tomasz Sowiński. Wszyscy, mimo młodego wieku, dysponują już świetnym warsztatem i sporym doświadczeniem. Lider brał udział w wielu projektach teatralnych, występował i nagrywał z grupą Outlook saksofonisty Irka Wojtczaka.
„Pearl” to pierwszy autorski album Piotra Mani. Jest on autorem większości utworów, choć na płycie znajdziemy także kompozycje Wojtczaka, Żuchowskiego i Eltona Johna („We All Fall In Love Sometimes”, „Curtains”). Jazzmani, chyba trochę już zmęczeni standardami, coraz chętniej sięgają po tematy z popu i rocka. Ten zróżnicowany repertuar pozytywnie wpłynął na charakter całości. Mamy tu zarówno klimaty balladowe („Pearl”, „Song for Brother”), jak i muzykę dynamiczną, o mocno zarysowanych konturach („BasSet”, „JaRulez”).
Lider, wyraźnie dominujący w zespole, operuje wyrównanym dźwiękiem, dobrą techniką i bogatą artykulacją. Album odzwierciedla kierunek jego poszukiwań. Pianista najlepiej się czuje w obszarze od Billa Evansa i Keitha Jarretta (orientalizmy, ozdobniki) do Esbjorna Svenssona. Echa tych artystów wyraźnie słychać w kolejnych interpretacjach, jak choćby w „Curtains”, gdzie Mania gra z rockowym zacięciem, jak Jarrett w czasie słynnego koncertu w Kolonii. Jednak wszystkie te skojarzenia przestają mieć znaczenie w momencie, kiedy poddamy się magii dźwięków.
Udany debiut!

Autor: Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 03/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Bobby Bradford Extet - Midnight Pacific Airwaves

100-102 03 2010 BobbyBradfordExtet

2009 Entropy Stereo
Dystrybucja: www.entropystereo.com

Interpretacja: k4
Realizacja: k3

Kariera trębacza Bobby’ego Bradforda nie jest zbyt dobrze udokumentowana. Zaledwie kilkanaście płyt, choć na scenie muzyk ten działa już ponad 50 lat. To właśnie on był członkiem wielkiego kwartetu Ornette’a Colemana, zanim ten zaczął nagrywać swoje pierwsze albumy.
Z tym większą radością powitałem zapowiedź płyty nagranej w czasie, kiedy Bradford prowadził swój głośny zespół Extet. Oto więc mamy rok 1977. Na scenie radiowej rozgłośni z Los Angeles – Pacific Airwaves – stanął kwartet: Bradford na trąbce, James Newton na flecie, a w sekcji rytmicznej: Richard Rehwald – bas i John Goldsmith – perkusja.
Na skład nie musimy zwracać szczególnej uwagi, może poza Jamesem Newtonem. Nie dlatego, bynajmniej, że grają pomniejsi muzycy, ale ze względu na to, że formuła Extetu nie zakładała stałej obsady ani osobowej, ani instrumentalnej. Zawsze jednak towarzystwo starannie wybierał Bradford.
Istotę stanowiło tworzenie muzyki w konwencji mniej lub bardziej swobodnej, w rozumieniu estetyki Zachodniego Wybrzeża lat 70. Nad całością unosi się duch free jazzu, ujętego w kompozycyjne ramy. Utwory są obszerne, zaimprowizowane z rozmachem i mają nieoceniony walor historyczny. Nie przeceniałbym wagi tego nagrania z perspektywy historii jazzu, ale tym, którym bliskie są czyste frazy kornetu Bobby’ego Bradforda, polecam ją bez cienia wątpliwości.

Autor: Maciej Karłowski
Źródło: HFiM 03/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Wojciech Majewski - Opowieść

100-102 03 2010 WojciechMajewski

4EverMusic 2009

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

„Opowieść” to trzecia autorska płyta Wojciecha Majewskiego – pianisty, kompozytora, aranżera, a także autora książki o Marku Grechucie.
Podobnie jak poprzedni album („Zamyślenie”) jest to muzyka bardzo osobista. Już pierwszy utwór – „Pożegnanie 2005” – odnosi się do wydarzeń związanych ze śmiercią ojca artysty, Henryka Majewskiego znakomitego trębacza, ważnej postaci polskiego jazzu. Jest to jednocześnie prolog do właściwej kompozycji, składającej się z siedmiu zróżnicowanych części, przechodzących płynnie jedna w drugą. Muzyka suity, bo chyba tak można potraktować „Opowieść”, próbuje łączyć elementy klasyki (romantyzm) z dynamicznym postbobem. Utwory nie są zbyt rozbudowane, a solówki zgrabnie wtapiają się w narrację.
Majewski gra solo, w trio oraz w kwintecie, w którym znaleźli się: brat lidera – trębacz Robert Majewski, tenorzysta Tomasz Szukalski, basista Jacek Niedziela oraz młody i ekspresyjny perkusista – Krzysztof Dziedzic. Formacja brzmi bardzo dobrze. Czuje się w niej energię, zgranie i dyscyplinę.
Muzykiem pierwszoplanowym pozostaje pianista. Nie do końca przekonały mnie fragmenty grane przez niego solo, z pewnym przerostem ornamentyki, dosłownością harmoniczną i sentymentalizmem. Pewne wątpliwości wzbudził też tytuł albumu, który powinien chyba brzmieć: „Opowieści”. Mimo tych drobiazgów płyta warta polecenia, zwłaszcza utwory II, IV i V.

Autor: Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 03/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Miles Davis - Mellow Miles

109 04 2010 MilesDavis

Camden 2009

Interpretacja: k3
Realizacja: k4

Ocena składanek to chyba najbardziej niewdzięczny temat dla recenzenta. Kompilacja nawet najlepszych utworów musi pozostawiać niedosyt, bowiem album to całość, forma, a nie wyrwane z kontekstu kawałki.
„Mellow Miles” jest wznowieniem płyty wydanej przez Sony Music w 1995 roku. Zawiera dwanaście znanych nagrań legendarnego trębacza. Album skierowano do szerokiego grona odbiorców (niekoniecznie fanów jazzu), którzy chcieliby wejść w świat dźwięków Milesa, ale nie bardzo wiedzą, od czego zacząć.
Utwory pochodzą z płyt, które dziś są uważane za kamienie milowe jazzu: „Milestones”, „Porgy and Bess”, „Kind of Blue” czy „Miles Ahead”. Słuchając kolejnych kompozycji, trudno jednak określić, jakimi kryteriami kierowano się, tworząc ten zestaw. Tak naprawdę tylko „Time After” i „Human Nature” (z „You’re Under Arrest”) ukazują Davisa od lżejszej strony – reszta to same hity, choć niekoniecznie „soft”.
Szkoda, że w repertuarze nie znalazł się choćby jeden utwór z „The Birth of the Cool” lub nagranie słynnego kwintetu Davisa z lat 60. (Shorter, Hancock, Carter, Williams). Sporym mankamentem kompilacji jest też brak chronologii nagrań oraz choćby krótkich notek o nich (daty, składy zespołów). Ocena płyty odnosi się nie tyle do muzyki, co do mało czytelnej koncepcji całości.

Autor: Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 04/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Etta Cameron - Etta

109 04 2010 ettaCameron

Sundance Music 2009 
Dystrybucja: Multikulti

Interpretacja: k5
Realizacja: k6

Jazzowe standardy w kobiecej interpretacji. Takich płyt były już setki. I chyba właśnie dlatego jedynie najlepsi mogą je nagrywać, bo tylko oni z ogranego do bólu materiału potrafią wykrzesać coś wyjątkowego. Do listy tych, którzy tę trudną sztukę opanowali, można teraz dopisać Ettę Cameron. W jej interpretacji nawet znana każdemu kompozycja „What A Wonderful World”, wykonywana przez licznych artystów, w tym Luisa Armstronga, zaskakuje oryginalnością. Mamy tu długi wstęp instrumentalny, w którym popisuje się zdolna sekcja rytmiczna i równie utalentowany trębacz, Palle Mikkelborg. Już od pierwszych taktów czuć profesjonalizm dźwiękowca, a jest nim Bjarne Hansen, jeden z najlepszych w Danii. Dopiero po dwóch minutach odzywa się wokalistka. Ma ciepły, dość niski głos. Jej wykonanie przypomina trochę styl Cassandry Wilson. Po zaśpiewaniu zwrotki Cameron oddaje głos muzykom towarzyszącym. Nie stara się dominować. Można nawet powiedzieć, że zadowala się rolą jednego z instrumentów w tej produkcji.
Kolejny charakterystyczny element stanowi nietuzinkowe potraktowanie znanych tematów. Na przykład „You Are My Sunshine” jest prawie nie do rozpoznania.
„Etta” to muzyka oryginalnie zaaranżowana i profesjonalnie podana.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 04/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Jesper Bodilsen - Short Stories For Dreamers

109 04 2010 jesperBodilsen

Sundance Music 2009
Dystrybucja: Multikulti

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

„Historyjki dla marzycieli” ten tytuł mówi wszystko. Autor płyty podkreśla, że muzyka i obrazy są dla niego czymś nierozłącznym. Prawdopodobnie dlatego informacje o wykonawcach poszczególnych nagrań przyozdobił zdjęciami autorstwa Tove Bodilsen. A tymi wykonawcami, prócz kontrabasisty z Danii, są Ulf Wakenius (gitara), Peter Asplund (trąbka) i Severi Pyysalo (wibrafon). Zestawienie nietypowe, ale pasujące jak ulał do melancholijnego nastroju, w jakim utrzymano ten album. Słuchając leniwie płynących melodii można podziwiać przyrodę, uchwyconą obiektywem aparatu Tove Bodilsen lub zamknąć oczy i w wyobraźni przenieść się na zielone łąki, górskie szlaki czy morskie wybrzeża.
Muzycy nie silą się na techniczną ekwilibrystykę, chociaż Wakenius czasami pokazuje, na co go stać, jak choćby w „Song For Her Being Here”. Każdy dźwięk jest zagrany spokojnie, z rozmysłem, aby wytworzyć klimat sprzyjający odpoczynkowi oraz przemyśleniom.
Pomagają w tym kompozycje. Głównie autorstwa lidera, ale nie zabrakło także słynnego standardu „Moon River” Henry’ego Mancini. Repertuar dla odbiorców szukających w muzyce relaksu, ale też dla fanów niskich, ciepłych tonów kontrabasu. Zwłaszcza wydobywanych z instrumentu przez artystę tej klasy, co Jesper Bodilsen.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 04/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF