W niektórych domach pewnie już pachnie choinka. Bo jakże inaczej? Plastikowe erzace są dobre w klitkach z wielkiej płyty, ale prawdziwy tradycjonalista powinien mieć, po pierwsze, świerk (jodły są pod ochroną), ozdobiony cukierkami, bombkami i anielskim włosem, a po drugie – w poważaniu utyskiwanie samozwańczych ochroniarzy środowiska.
Oczywiście, choinkę można zasilić prądem z kondycjonera, żeby jaśniej i czyściej świeciła, ale mimo świątecznego nastroju napiszę o czymś innym.
Jerzy Waldorff w Filharmonii Narodowej miał „swoje” krzesło. Rząd 13., miejsce 13. Na Konkursach Chopinowskich siedział na nim murem w trakcie wszystkich przesłuchań, nie mówiąc o kolejnych etapach i finale. Towarzyszył mu jego pies (wyobrażacie sobie?) – jamnik o imieniu Puzon. Podobno jeśli Puzon ziewał, znaczyło to, że interpretacja niespecjalnie porywała.
Przenicowany świat 2015
- Kategoria: Felietony
Trwały sprzęt, niech to będzie samochód, zwykle się kupuje. Czasami, jeśli na przykład chodzi o kombajn, a nasze pole jest zbyt małe, wystarczy go wypożyczyć. Generalnie jednak trwałe przedmioty nabywa się na własność, żeby długo służyły swoim właścicielom. Taka jest idea ich istnienia i wydaje się, że trudno coś zmienić w systemie, który tworzył się przez pięćdziesiąt tysięcy lat w zgodzie z ludzką naturą.
Faceci są gadżeciarzami. Z początku obruszałem się na taką opinię, ale zauważyłem, że z biegiem lat i utraty rzeźby muskulatury potrzeba otaczania się przedmiotami rośnie. Skoro mamy coraz mniej radości, a z atrakcji na „p” mniejszości pozostają pieniądze, a większości – powaga, staramy się je kupić.
Spory odsetek męskiej populacji znajduje ujście instynktom w tak zwanych hobby, czyli gromadzeniu przedmiotów. Oczywiście, nie należy tego mylić ze zbieractwem, bo hobby przy okazji określa status właściciela. I nie chodzi wcale o znaczki, numizmaty, broń białą i obrazy, bo to inna para kaloszy.
Sherlock Holmes i elektryczny parawan
- Kategoria: Felietony
Po mojej bolesnej stracie (o której wspomniałem w innym opowiadaniu) na pewien czas powróciłem do naszego starego mieszkania przy Baker Street. Holmes zachowywał się wobec mnie bardzo taktownie i przyjaźnie, poznał Mary jeszcze jako pannę Morstan i wiem, że darzył ją sympatią.
W poprzednim wstępniaku napisałem, że w polskiej muzyce rozrywkowej nie dzieje się nic. Albo raczej – nie pojawiają się wartościowe produkcje. Nie jest to do końca prawda. Dotyczy debiutów oraz nowych nurtów. Tu faktycznie panuje marazm. Doświadczeni muzycy coś jednak proponują, choć rzadko. A skoro wyjątek potwierdza regułę, to niech się to stanie dwa razy
Pierwszy projekt to „Something Personal” Pawła Kaczmarczy ka. Płyta audiofilska, czyli „must - have” dla czytających ten felieton.